Elbrus (5642 m n.p.m.)

Zakończywszy aklimatyzację na gruzińskim Kazbeku (5047 m) przeniosłem się do Rosji celem zmierzenia się z najwyższym szczytem Europy – Elbrusem. To wygasły wulkan wyróżniający się charakterystyczną sylwetką o dwóch kopulastych wierzchołkach, odległych od siebie o około 3 km. Zachodni (wyższy) mierzy 5642 m a wschodni 5621 m.

Potężny masyw Elbrusa zdecydowanie dominuje w panoramie Kaukazu. Góra w większości pokryta jest lodowcowo-śnieżną czapą. Jej zbocza narażone są na działanie silnych wiatrów i kumulację niekorzystnych warunków pogodowych.

Elbrus jest górą zbyt często lekceważoną. Mimo, że we wspinaczkowej skali trudności wejście na szczyt nie powinno stanowić problemu dla wysportowanej osoby to z górą związane są liczne zagrożenia, takie jak choroba wysokościowa, odmrożenia, szczeliny a przede wszystkim nagłe załamania pogody. To właśnie to ostatnie było przyczyną śmierci trójki Polaków w 2015 roku. Podczas mgły czy śnieżycy, znacznie ograniczających widoczność, łatwo można zgubić oznaczoną trasę i znaleźć się w terenie szczelin lodowcowych. O wejściu na szczyt często decyduje, nie tylko samo przygotowanie fizyczne, ale na równi determinacja i silna psychika.

Na szczyt wchodziliśmy drogą klasyczną od strony południowej. Powszechnie uznawana jest ona za “bezpieczną” gdyż przebiega poza obszarem szczelin. W warunkach dobrej widoczności nie sposób jej zgubić. Zaczyna się ona u podstaw góry w miejscowości Azau, gdzie kończy się droga asfaltowa – A158, prowadząca z miejscowości Terskol. Prowadzi wzdłuż wyciągów gondolowych i krzesełkowych aż do tzw. Beczek (4000 m), ogromnych zbiorników na paliwo zaadaptowanych na potrzeby turystyki górskiej. Następnie przez schronisko Prijut (4100 m), Skały Pastuchowa (4800 m), do siodła pomiędzy wierzchołkami (5300 m) i na szczyt (5642 m).

Atak szczytowy rozpoczęliśmy o godzinie 01:40 w nocy ze schroniska Priut 11. Wyruszymy przy świetle czołówek. Grupę tworzyło trzech śmiałków wspieranych przez lokalnego przewodnika. Do przejścia mieliśmy ponad półtora kilometra różnicy wysokości w pionie. W okolicy Skał Pastuchowa podziwialiśmy piękny spektakl – wschodzące słońce powoli ukazywało wyłaniającą się z mroków nocy panoramę Kaukazu. Po dotarciu do skał wschodniego wierzchołka odbiliśmy w lewo na siodło pomiędzy dwoma szczytami. Dalej droga prowadziła stromym, śnieżno-lodowym zboczem aż do przecięcia z grzbietem grani wiodącej na wierzchołek. Na szczycie stanąłem 29 lipca 2018 r. o godz. 10:16. Łącznie akcja górska trwała 2 dni ze względu na zdobytą wcześniej na Kazbeku aklimatyzację.

Kolejny szczyt zaliczany do tzw. Korony Ziemi za mną. Satysfakcja z wejścia na „dach” Europy przeogromna ?